Autor |
Wiadomość |
Friquet |
Wysłany: Nie 20:45, 09 Gru 2007 Temat postu: |
|
Ale ostrzegam ,że to straszna tandeta :P |
|
|
Chicaro |
Wysłany: Nie 20:31, 09 Gru 2007 Temat postu: |
|
wejdę ^.^
ale dobra, już nie off-topujemy. |
|
|
Friquet |
|
|
Chicaro |
|
|
Friquet |
Wysłany: Nie 17:25, 09 Gru 2007 Temat postu: |
|
ja kiedyś pisałąm, ale oczywiście wykończył mnie brak czasu. Dać link? |
|
|
Chicaro |
Wysłany: Nie 17:21, 09 Gru 2007 Temat postu: |
|
jak będę miała czas napisać ^.^
w tym tygodniu raczej nie, chyba, że w weekend |
|
|
Friquet |
Wysłany: Nie 15:28, 09 Gru 2007 Temat postu: |
|
A kiedy nst. rozdział? |
|
|
Chicaro |
Wysłany: Nie 14:59, 09 Gru 2007 Temat postu: |
|
No, piszę. I dobrze, że się podobało ^.^ |
|
|
Friquet |
Wysłany: Nie 13:27, 09 Gru 2007 Temat postu: |
|
Szybki zapłon xP Zabrała sie do opowiadania i nie zauwazylam reszty :P Zreszta pozno bylo :P |
|
|
Unique |
Wysłany: Nie 10:51, 09 Gru 2007 Temat postu: Re: Poziomki |
|
A nie widać? :D |
|
|
Friquet |
Wysłany: Nie 0:05, 09 Gru 2007 Temat postu: |
|
Bardzo mi się podoba. Piszesz blog z opowiadaniem? |
|
|
Chicaro |
Wysłany: Sob 13:50, 08 Gru 2007 Temat postu: Poziomki |
|
PROLOG
Wrocław nocą wyglądał przepięknie. Ba, wszystko nabierało barw, chciało się żyć. Trzeba było jednak umieć jeszcze to docenić. I w tym miejscu kryła się prawdziwa sztuka. Jak pokochać szare ulice zwyczajnego miasta? Jak ujrzeć tęczę gwiazd nawet na zachmurzonym niebie? Szkoda, że tak ważne wartości często ukrywała maska codzienności. Nie było krótkiej chwili czasu, aby zatrzymać się. Odwrócić do tyłu, przerywając na ułamek sekundy szaleńczy bieg. Ludzie woleli nie poświęcać uwagi sprawom własnych zainteresowań, ani talentów. Po co? Dlatego? Tyle pytań bez odpowiedzi krążyło po świecie, nadając mu jakiś dziwny, niewyjaśniony porządek. Jedna osoba nie mogła zmienić wszystkiego, ale wszystko mogło zmienić nie tylko jedną osobę, a działając w grupie można było zdziałać cuda.
Tak właśnie rozpoczęła się jej historia. Aleksandry Poziomki, nastolatki z wyobraźnią. Dla niej liczyła się głównie prawdziwa przyjaźń. Jak na razie nieosiągnięty cel. Skrywała się w cieniu ze swoimi problemami. Myślała, że została pominięta przez dobry los. Myliła się i to bardzo. Bo oto wkrótce coś miało się zmienić. Może na lepsze? Nie wiadomo. Kiedy przyjdzie czas, odkryje całą prawdę. Na razie nadal nie wspomni słowem o swych rysunkach godnych docenienia, ani o innych dziełach zasługujących na uwagę. Bo niby jej nie wyszły. Bo jest idealistką, czepiającą się każdego szczególu, a zwłaszcza tego u siebie. Nie pozwala wyjść prawdzie na jaw. Żadna tajemnica nie wydostanie się poza obręb jej umysłu.
Czasami myślimy, że, gdy coś jest nie tak, tracimy część siebie. Zamykamy się w sobie, chcąc wrócić do przeszłości, nie widząc żadnej przyszłości. Tylko nie ustanną, co chwilę zmieniającą się diamentralnie pustkę. Nie ma miejsca na inne uczucia. Przysłania je cień bezsilnej złości oraz niezrozumienia, a przecież tak niewiele potrzeba, by się cieszyć. Jedno małe szczęście i słaby promień słońca na niebie. Dużo? Wręcz przeciwnie. Gdyby wszystko byłoby zbyt łatwe nie istnielibyśmy. Nie miałoby to sensu.
Mistrzyni improwizacji w wielu sprawach. Tak możnaby nazywać Aleksandrę. Ona należała do osób inteligentnych. Nazbyt ufnych jednak, aby wyczuć chyhający gdzieś pozstęp. Czasem niesłusznie brano ją za egoistkę, bo miała własne zdanie. I to zawsze - jej część, jakiej nikt nigdy nie mógł zabrać. Od każdego świtu do zwierzchu własne zdanie nie pozwalało jej się załamać. Bycie sobą leżało również na jednym z pierwszych miejsc hierarchi. Umysł dodawał otuchy i pocieszał w chwilach trwogi, a gdy niekiedy była sama, czuła jakby sama była przyjaciółką siebie. Specyficzne uczucie bez określonego wyrazu.
Po co to robisz? - tak brzmiałoby pierwsze pytanie, które wypowiedziałaby osoba widząca ją teraz. Z pustą kartką wyrwaną z pamiętnika w jednej ręce, i świecą jarzącą się nikłym płomieniem w drugiej. Otworzyła okno, zamyślając się kolejny raz nad widokiem rodzinnego miasta, bo przecież stąd widziała je niemal całe. Z pośpiechem rozglądała się dookoła, drąc nadpaloną wcześniej kartkę na średniej wielkości kawałki. Poczuła wiatr i wiedziała, że nadszedł ten podmuch, na który czekała. Wyrzuciła strzępki w ciemną noc. Niech polecą daleko, hen. Wolne od wspomnień, puste. Do ludzi, jej podobnych. A może kiedyś... Może kiedyś wrócą? Albo coś zdziałają. Tak. To na pewno. Zamknęła okno nieświadoma efektu już następnego dnia.
__________
Wiem, że krótkie. Wiem, że nikomu się nie spodoba.
Z bloga http://www.apoziomka.blog.onet.pl |
|
|